sobota, 6 listopada 2010

Giveaway u Hexxany, Estelli i Cammie

Zapraszam do giveaway u Hexxany, świetne nagrody, więcej informacji tutaj =) Do wyboru albo lakiery, albo kolorówka, albo to i to!


Giveaway tym razem u Estelli. Jak widać, dziewczyny nas rozpieszczają ;) Blogi te są absolutnie wspaniałe, bardzo pomocne no i kuszące! 
Więcej info tutaj

Blog Cammie to moje stosunkowo świeże odkrycie. Choć ze względu na brak czasu, rzadko coś u niej napiszę, to wczytuję się zawzięcie, bo dziewczyna ma wiele do powiedzenia. A teraz jeszcze zrobiła potężnego giveawaya, z dwoma nagrodami. Więcej szczegółów tutaj


Giveaway u Lily

Giweaway numer 2 u Lily =) Mój ulubiony blog o paznokciach, głównie ze względu na kształt paznokci właścicielki, moja estetyka jest podniecona ;)
Do wygrania dwa wypasione zestawy i trzeci - niespodzianka. Więcej informacji tutaj. Have fun!

piątek, 8 października 2010

Jesień 2010

Uwielbiam jesień. Nie tylko dlatego, że - tak jak teraz- jest piękna, złocista, a na dodatek, zawsze mam wtedy dobry humor (nawet pomimo migren jesienno-zimowych). To jeden z powodów, drugi - moda. Przedstawię dzisiaj moją ubraniową wish-listę jesienną i trendy jesień-zima 2010.


Wish-lista, a zarazem must-have, brakuje mi trochę podstaw, bo to i owo się zniszczyło, a tamtego nie było wcale. (wcześniej się coś popsuło i muszę dodać po raz drugi)
must have

must have przez saya-a z wykorzystaniem long sleeve tops
1. Taliowane koszule - obecnie chodzą mi po głowie dwie; khaki i niebieska w delikatne paseczki.
2. Marynarka typu boyfriend - beżowa i granatowa
3. Skórzana, czarna ramoneska.
4. Pasiak biało-granatowy.
5. Sweterki oversize - piaskowy, szary.
6. Dwa kominowe szale - brązowy i beżowy
7. Tuniki; pudrowy róż, szmaragd, beż.
8. Pudrowa narzutka.
9. Biżuteria (3 pary kolczyków, trochę bransoletek)

10. Duża, pojemna i śliczna torba ;) 



Trendy jesień-zima 2010



1. Camelowe(piaskowe) i karmelowe płaszcze, buty, torebki. W piaskowy płaszcz i karmelową torbę na pewno się zaopatrzę. ;)
2. Welurowe buty, sukienki.
3. Buty w stylu militarnym. Znalazłam idealne, czarne, na jesień na pewnej stronie internetowej, ale to może na drugi rok... ;)
4. Czapki i kurtki pilotki.
5. Torebki listonoszki; karmelowe, beżowe, ale również w intensywnych, żywych barwach jak zieleń, czerwień.


Co myślicie o teraźniejszych trendach? Jesteście minimalistkami czy podążacie za modą i wymieniacie sezonowo swoje szafy? Szczerze mówiąc, ja jestem minimalistką, lubiącą prostotę w modzie i dodatki, aczkolwiek co sezon jest kilka rzeczy, które dobrze komponowałyby się w mojej garderobie, bardziej ekstrawaganckie ;) np. czapka pilotka, czy komin w panterkę.

PS Serdecznie dziękuję Hexxanie (
http://tysiacjedenpomyslowipasji.blogspot.com/) za wyróżnienie sunshine award, postaram się w wolnym czasie ,,odpowiedzieć'' ;)

czwartek, 7 października 2010

Recenzja: żele do twarzy

 Nie wyobrażałam sobie pielęgnacji twarzy, bez żelu myjącego-oczyszczającego. Teraz, skłaniam się ku oczyszczaniu bez wody, ale podchodzę delikatnie, raczej krok po kroku, niż całkowicie oddając się w ręce miceli. (heh, powodem jest również fakt, że muszę zużyć te żele, które mam teraz na stanie, a bardzo kusi mnie neutrogena - łagodna emulsja myjąca, bodajże do skóry suchej i wrażliwej) Obecnie mam avene cleanance(pełnowymiarowe opakowanie, ubytek jest mały, ale używałam go regularnie przez dwa miesiące :o), miniaturkę cleanance, którą dostałam przy zakupie kremu avene i olay skin comfort, dołączam więc zdjęcia, reszta - ,,niestety", bez zdjęć mojego autorstwa. To nie wszystkie, żele jakie używałam były jeszcze;nivea visage do skóry wrażliwej, garnier do skóry wrażliwej, U20 oczyszczający żel, clinique. Jednak było to dość dawno i nie pamiętam nic, ale skoro nie kupiłam ich ponownie, więc pewnie był do kitu :P

1. Żel Olay Skin Comfort - skóra sucha - łagodzi i nawilża. Cena: 15 zł. Producent obiecuje nawilżenie; po pierwsze; nie wierzę w takie rzeczy, jeśli chodzi o coś, czym mamy umyć tylko buzię, a po drugie; jak kosmetyk ma nawilżać, mając w połowie składu, wysuszający alkohol? Pomijając ten wysuszający moją buzię fakt, bardzo polubiłam się z tym żelem. Gdyby nie to, z pewnością bym po niego po raz drugi sięgnęła, ze względu na wiele plusów które ma; cena, konsystencja - kremowa, ale zawiera baaardzo słabe i delikatne drobinki, dzięki którym czuję, że moja skóra jest oczyszczona, brak uczucia ściągnięcia skóry, przyjemny, mydlano-cytrusowy zapach, wydajność (stosuję od dwóch miesięcy codziennie, raz dziennie i zostało połowa opakowania. Jednak nie mogę wybaczyć tego alkoholu :( może zdecyduję się na naskrobanie maila do producenta, tylko czy coś to da?




2. Avene Cleanance gel - antybakteryjny żel oczyszczający, cena; 29-39 zł. Bardzo wydajny żel, o niesamowicie gęstej konsystencji i przyjemnym, morskim zapachu. Stosując go regularnie, moja twarz była przesuszona (mam tendencję do przesuszania), więc na razie stosuję go raz na jakiś czas. W takim tempie nie mam pojęcia kiedy go zużyję, chyba oddam pełnowymiarowe opakowanie siostrze, ze skórą tłustą, a sobie zostawię tę miniaturkę;) Bardzo dobrze oczyszcza twarz, pory są zdecydowanie zmniejszona, nie ściągnięta, gładka skóra. Trądziku nie leczy - ale, wiem, że się powtarzam, nie wymagam takich cudów od zmywacza do twarzy. Byłby ulubiony, gdyby nie wysuszanie.




 3. Olejek myjący Biochemia Urody - pomarańczowy i bezzapachowy - to chyba moje faworyty (trochę wymuszone), jeśli chodzi o żele, nie-żele, bo to nie jest typowy żel. Olej, który najnormalniej w świecie, nakładamy jak żel, nie pieni się, a wytwarza mleczną powłokę - spłukujemy. Nie pozostawia tłustej warstwy, ale skóra jest zdecydowanie nawilżona, miękka, gładka. Z pewnością nie wysusza. Bezzapachowy ma specyficzną nutę, która bardzo mnie drażniła, więc postanowiłam spróbować pomarańczowego, który chyba mnie zapchał... pisząc to, znowu nabrałam ochoty na bezzapachowy :D Dość wydajny, koszt to chyba ok. 10 zł?

 4. Effaclar żel La Roche Posay - używałam go regularnie tylko przez dwa tygodnie. Ściągał mi skórę, podrażniał, zapach i konsystencja nie były przyjemne. Wysuszał,zdecydowanie bardziej od avene. Za to dogłębnie oczyszczał skórę, zaskórników, o dziwo - było mniej. Oddałam w lepsze ręce. ;)




Pozdrawiam cieplutko;)
PS dodałam zdjęcia podkładu Bourjois.
*zdjęcia mojego autorstwa i wyszukane w google. 

poniedziałek, 4 października 2010

Recenzja: Avene Cleanance K

Używam tego produktu od 2 miesięcy, tylko na czoło, raz dziennie (na noc), zakupiłam w go w aptece, za 52 zł.



Jest to produkt bardzo silnie oczyszczający, co za tym idzie - wysuszający. Działa na zasadzie dogłębnego oczyszczenia, czyli po prostu wszystkie toksyny i zanieczyszczenia wychodzą nam na powierzchnię twarzy i rano, kiedy patrzymy w lustro - chce nam się płakać. Dlatego zrezygnowałam ze stosowania go na całą strefę T, a jedynie na czoło. Krem rzeczywiście działa - wypryski pojawiają się, ale zdecydowanie co raz rzadziej, najgorzej było miesiąc temu - miałam wrażenie, że zaraz go odstawię... Posiada kwasy, więc silnie złuszcza naskórek, spłyca blizny. Nie można zapominać o stosowaniu filtrów przeciwsłonecznych, jeśli go stosujemy. Bardzo wydajny, mleczny kolor i konsystencja (której nie udało mi się uchwycić na zdjęciach, okropny zapach, jakby octu (?).Po skończeniu tej 40 ml tubki, sięgnę pewnie po coś zdecydowanie bardziej łagodniejszego. Warto jednak spróbować, jeśli chcemy bardzo oczyścić cerę i jesteśmy gotowi na okropny wysyp. Strona ''techniczna'', z którą w pełni się zgadzam:


Składniki aktywne:
woda termalna Avene - działa kojąco i łagodzi podrażnienia
alfa- i beta- hydroksykwasy - o działaniu regulującym rogowacenie zapewniają głębokie oczyszczenie porów i eliminację zaskórniaków
wyciąg z pestek dyni - regulujący wydzielanie łoju, skutecznie hamuje łojotok
składniki zmiękczające oraz mikrokapsułki absorbujące łój - gwarantują skórze matowy wygląd i uczucie komfortu

*pierwsze zdjęcie znalezione w google

sobota, 2 października 2010

mini zakupy

Jak dawno nie pisałam (: ale uwierzcie, że nie miałam czasu porządnie się wyspać, a co dopiero bloggować. Małe zakupy z ostatniego czasu, głównie kosmetyczne, bo na inne (a będą mega) wybieram się dopiero w listopadzie i składam pieniązki. Wieczorem postaram się wrzucić swatche podkładu, a jak dojdą lakiery;to lakierów, z małą recenzją. (zdjęć produktów nie dodaję, bo i tak byłyby koszmarnej jakości, niestety)



Bio detox Bourjois - mój odcien, to Vanilia, zdecydowanie wpada w żółty, dość chłodny, ciężka aplikacja, bo podkład jest bardzo gęsty i ciężki, dobre krycie, świeży zapach, niestety podkreśla wszystkie suche skórki na twarzy. Cena ok. 55-60 zł, w promocji za 49 zł. Zdjęcie, nie oddaje dobrze żółtego tonu (w rzeczywistości jest to jasny odcień), chciałam zrobić porównanie z beżowo-różowym revlonem photoready, ale niestety, aparat całkiem zjadł kolory :P

Lakiery OPI (od lewej); pink of hearts (kolekcja pink of hearts), william tell me about OPI (kolekcja swiss) W sklepach stacjonarnych i na allegro, koszt to około 50 złotych, na szczęście są miejsca, gdzie można kupić je taniej.
Lawendowy szampon ziaja - piękny zapach (kocham lawendę), ale na używanie poczeka sobie jeszcze ze dwa tygodnie. Cena: 7 zł.
Lactacyd acti-fresh - bardziej świeża alternatywa klasycznego lactacydu, bardziej odświeża, ale i tak wolę nagietkowy lactacyd, choć może na lato się znwou na ten skuszę.  W promocji za 8 złotych, bez promocji ok. 14.

*obrazki z pierwszego zestawienia znalezione w google.

środa, 15 września 2010

Cześć dziewczyny!
Wrzucam i opisuję pielęgnacje moich ust – nie jest tego za dużo, dla mnie w sam raz. Przykładowo, kilkanaście pomadek/balsamów zużywałabym przez naprawdę długi okres czasu, te mam i mam, nie widać końca, a smaruję usta bardzo często w ciągu dnia. Brakuje tutaj tisane, skończyła mi się jakiś czas temu, nie wyobrażam sobie pielęgnacji ust jesienią bez niej, ma cudny zapach, fajną cenę, konsystencję i przede wszystkim super nawilża. Robiąc te zdjęcia, przypomniałam sobie, że przecież muszę ją znów kupić. :) Przygotujcie się na dużo tekstu, bo jestem gadułą straszną i o każdym detalu muszę wspomnieć, a i tak zawsze o czymś zapomnę.  Co jakiś czas wykonuje peeling szczoteczką do zębów i kładę grubą warstwę naturalnego miodu, który potem ładnie zlizuję :D
(od lewej) carmex classic, w słoiczku, Yves Rocher truskawkowa pomadka, lip smacker czerwona malina, isana hydro, Yves Rocher winogronowa pomadka.

Tak wyglądają od ,,środka’’ ;)




Carmex classic - mam go od niedawna (stosunkowo), lubię słoiczki, choć są niehigieniczne, używam go tylko w domu. Jego zapach  (mój nos czuje kamforę, zaplecze apteki i miętę) niektórych skutecznie odstrasza, inni go kochają, a jeszcze innym nie robi wielkiego znaczenie (jestem w tej grupie). Jeśli chcecie zakupić carmex  to musicie się liczyć z potężnym efektem mrowiąco-chłodzącym ;) Moja mama, gdy nałożyła, po dwóch minutach zmyła. Mnie on nie przeszkadza, a w lecie jest naprawdę przyjemny. Stosuję go codziennie ok. 1-2 razy, ubyło go nie wiele. Regeneruje usta, niweluje suche skórki i sprawia, że zajady szybciej znikają. Bardzo ładnie wygląda na ustach, sprawia, że są pełniejsze, podkreśla ich kolor i nadaje się jako baza pod pomadkę. Czy kupię ponownie? Tak, może wersje zapachową.  Ceny wahają się od 8-12 zł w drogeriach.

Yves rocher – truskawkowa pomadka w sztyfcie. Dostałam ją i długo leżała, ale w końcu ją otworzyłam. Piękny zapach, prawdziwych truskawek, nie czuję żadnej chemii, mogłabym ją wąchać i wąchać. Nawilża przyzwoicie, ale jeśli ktoś oczekuje spektakularnego efektu regeneracji to może zapomnieć o  tym, z tym sztyftem. Nałożony na usta, które bądź co bądź mam ciemne, daje kolor dojrzałej truskawki, bardzo mocny, dlatego nakładam go jak jestem w domu. Sztyft dość miękki, więc trzeba uważać, żeby jej nie złamać, niestety Yves Rocher, nie produkuje już tych pomadek, a szkoda, bo chętnie bym wypróbowała inne warianty zapachowe.

Lip smacker czerwona malina – ta pomadka długo, długo u mnie leżała, bo po pierwszym ,,niuchu’’ odrzucił mnie zapach. Dopiero po jakimś czasie, robiąc porządki, stwierdziłam, że przecież nie wyrzuce… po ok. 3 użyciach, wstrętna malina przerodziła się w malinową mambę, więc jeśli ktoś lubi, to serdecznie polecam. Koszt to 8-10 zł. Nawilża słabo, usta wyglądają bardzo naturalnie różowo, bez efektu tandety jaki jest przy truskawce YR. Napisy nieestetycznie schodzą, co mnie, estetce, trochę przeszkadza. Podobno smackersy smakują, ale ja nie mam w zwyczaju jadać kosmetyków. Nie kupię ponownie, uważam, że są o wiele lepsze produkty, a smackersy (miałam kilka) są przereklamowanym ,,fenomenem’’.

Isana hydro – pomadka do ust w sztyfcie, do kupienia w Rossmanach, za ok. 3-4 zł. Jest to lepszy i tańszy odpowiednik klasycznych i znanych pomadek nivea, które notabene nie nawilżają, a jedynie występuje efekt placebo. Ta dobrze nawilża, opakowanie niezbyt ładne, bardzo tłusta. Ja jednak nie sięgnę po nią ponownie.

Winogronowa pomadka w sztyfcie Yves Rocher – niestety, miała mały wypadek i opakowanie jest ubrudzone czekoladką malinową ;) Zapach mydlano-winogronowy, dość przyjemny. Sztyft estetyczny, dopóki nie został napadnięty :D. Bardzo ją lubię, dobrze nawilża usta, wypełnia je, tak, że wyglądają bardzo ładnie. Moja ulubiona w sztyfcie, kupię ją ponownie i wypróbuję inne wersje zapachowe. Koszt to bodajże 10 zł?

Na koniec wish lista pomadek/balsamów, jeśli coś polecacie/nie polecacie to dajcie znać, na pewno wypróbuję, albo zrezygnuję:
- carmex w sztyfcie wiśnia lub truskawka
- yves rocher pomadka w sztyfcie z masłem shea
- tisane (ale to raczej do najbliższych zakupów muszę zaliczyć :D)
- pomadka bebe (ze względu na zapach, bo nawilża przeciętnie)
- sztyfty burt’s bees
- wibo balsam z kamforą
- floslek wazelina czekoladowa

Zapomniałam wspomnieć o zwykłej wazelinie (ziaja, isana) bardzo dobrze nawilża, wygładza usta, stosuję ją w zimie. Niedługo 3 razy dłuższy wpis na temat pielęgnacji mojej twarzy i postaram się też napisać coś więcej o sobie :) Pozdrawiam serdecznie, saya.

Powitanie

Cześć dziewczyny!
Długo się zastanawiałam, czy założyć ten blog, czy kanał na youtubie. Jednak, jak widzicie, blog wygrał, a przegrała moja nieśmiałość. Jednak, nie będzie to strona typowo urodowa. Będzie tutaj mnóstwo mnie, moich zainteresowań i trochę prywaty. Dużo uczuć, dużo kosmetyków, podróży, gotowania, makijażu, mody, paplaniny i czegoś, co jest ważniejsze, dla mnie,  od wszystkich razem wziętych, wyżej wymienionych pasji (tak, tak, paplanina to też moje hobby ;)) – czyli jazdy konnej, aczkolwiek, myślę, że tutaj będzie jej najmniej, bo rozumiem, że mało osób jeździ konno. Jeśli interesuje Was taka tematyka, to serdecznie zapraszam do bliższej znajomości z moim blogiem, a zarazem ze mną samą. Jeszcze taka mała adnotacja – zdjęcia będą jakie będą, gdyż na co dzień nie mam możliwości korzystania z dobrego sprzętu, jednak, postaram się od czasu do czasu, wrzucić coś lepszej jakości.
Serdecznie pozdrawiam!